Test: Układ wspomagania Bosch Performance Line SX

Sprawdź, jak w jeździe spisuje nowy lekki silnik do rowerów elektrycznych - Bosch Performance Line SX!?

Drukuj
Bosch Performance Line SX Michał Kuczyński

Nie tylko duża moc i olbrzymi zasięg są wyznacznikami dobrego elektryka. Na dobre odczucia z jazdy równie duży wpływ ma masa roweru oraz naturalny charakter wspomagania. Najnowsze dziecko Boscha, linia Performance Line SX kładzie główny nacisk właśnie na te cechy. Poznajcie nasze wrażenia z jazdy rowerem wyposażonym w kompletny, lekki układ wspomagania od niemieckiego producenta!

Do pewnego momentu rozwoju elektryków można było odnieść wrażenie, że producenci układów wspomagania rywalizowali głównie na polu parametrów takich jak wysoki moment obrotowy, maksymalna moc czy pojemność baterii. To jednak tylko jeden z elementów układanki, bo jeśli w mocarnych, mających niemalże samemu wjechać do góry rowerach e-enduro mają one kluczowe znaczenie tak niestety idą one w parze z większą masą. Każdy, kto jeździł na elektryku ważącym często pod 30 kilogramów wie, że taka maszyna owszem, super leci do góry, ale jednocześnie daleko jej do zwinności i zachowania w powietrzu rowerów "analogowych". Zauważyli to również najwięksi gracze na rynku i od kilku lat prężnie rozwija się kategoria lekkich rowerów e-mtb. Elektryfikacja nie ominęła również graveli, rowerów szosowych oraz rowerów eUrban służących do szybkiego przemieszczania się po mieście. To właśnie do takich rowerów została zaprojektowana najnowszy układ wspomagania w ofercie Boscha - linia Performance Line SX.

 

 

 

Kompaktowy silnik

Najnowsza jednostka napędowa w ofercie firmy z Reutlingen waży zaledwie 2 kilogramy,czyli jest jednym z najlżejszych (jeśli nie najlżejszym) silnikiem na rynku. I tak jeśli niskiej wagi nie widać, tak niewielkie gabaryty od razu zwracają uwagę - gdy patrzymy na rower z przodu lub z tyłu silnik praktycznie nie odstaje na boki, a dolna rura Grizl:ONa jest stosunkowo wąska jak na elektryka. Oprócz aspektu wizualnego ma to wymierną korzyść w postaci wąskiego Q-factor, czy odległości pomiędzy ramionami korby, który udało się zachować na poziomie rowerów "analogowych". Silnik oferuje wsparcie do 340%, maksymalną moc na poziomie 600W (440W przy kadencji 70 obr./min), co daje świetny wynik 300W/kg. Maksymalny moment obrotowy wynosi z kolei 55Nm, czyli stosunkowo niewiele jeśli porównamy tą wartość choćby z silnikiem z serii CX, który dysponuje maksymalnym momentem na poziomie 90Nm, czyli prawie 70% większym. Próby terenowe pokazują jednak, że do lekkich e-bike'ów taka wartość jest więcej niż wystarczająca, ale o tym za chwilę. Producent deklaruje również, że udało mu się znacznie (o 50%) zredukować opór generowany przez silnik.

 
 

 

Bateria o dużej gęstości energii

Kolejnym elementem układu jest bateria. PowerTube 400, jak sugeruje nazwa, ma 400Wh pojemności, czyli stosunkowo niedużo, ale jednocześnie waży około 2kg, co daje bardzo dużą "gęstość" energii wynoszącą 200Wh/kg. W zamian, podobnie jak silnik ma ona bardzo kompaktowe rozmiary - a zwłaszcza średnicy "tuby", w której ukryte są ogniwa jest nieduża. Dzięki temu dolna rura ramy roweru nie musi być tak masywna jak w e-bike'ach z baterią o większej pojemności. W przypadku naszego testowego Canyona bateria jest całkowicie ukryta w ramie, tj. nie ma do niej dostępu przez żadną klapę i nie można jej wyjąć do ładowania czy szybko wymienić. Naszym zdaniem jest to jednak zaleta, a nie wada, bo nie raz mieliśmy już problemy ze stukającą, a nawet wypadającą baterią, a poza tym rower wygląda po prostu lepiej. Z kolei ewentualny problem z niedoborem energii na długiej trasie rozwiążemy korzystając z PowerMore 250, czyli dodatkowej baterii montowanej w miejsce koszyka na bidon oferującej dodatkowe 250Wh energii.

 

W rezultacie otrzymujemy kompletny układ wspomagania ważący około 4 kilogramów. Dla porównania system również niemieckiej firmy Fazua, jednego z pionierów lekkich układów wspomagania, waży 4.2kg, oferuje jednak troszkę większy moment obrotowy (60Nm) i pojemniejszą o 20Wh baterię. 

 

Minimalistyczny sterownik

Producent roweru ma pełną dowolność w doborze jednostki sterującej, natomiast "domyślnym" kontrolerem jest minimalistyczny System Kontroler, wbudowany w górną rurę ramy roweru. Jego funkcje są ograniczone do niezbędnego minimum, dzięki czemu nie rozprasza on uwagi podczas jazdy i użytkownik może skoncentrować się na drodze lub ścieżce przed nim, a nie cyferkach na wyświetlaczu. Posiada od wyłącznie dwa przyciski - ten bliżej główki ramy odpowiada za włączanie i wyłączanie całego układu, natomiast dolnym przyciskiem zmieniamy poziom wsparcia. Jego krótkie naciśnięcie zmienia tryb na mocniejszy, natomiast dłuższe na delikatniejszy. Dobrze, że przycisk jest dwufunkcyjny, bo konieczność przeklikiwania się w pętli przez wszystkie poziomy chcąc zmniejszyć poziom asysty byłaby mocno uciążliwa. Oprócz fizycznych guzików, kontroler posiada 7 diod led. Umieszczona w górnej części, kształtem przypominająca odwróconą podkowę dioda jest wielokolorowa i wskazuje na jakim trybie wspomagania aktualnie jedziemy. I tak kolor zielony to tryb Eco, Niebieski Tour+, fioletowy Sprint i w końcu czerwony oznacza najmocniejszy poziom - Turbo. Pozostałe diody wskazują poziom naładowania baterii. Jeśli wszystkie świecą się na biało to bateria jest w pełni naładowana, gdy ich kolor zmienia się na niebieski oznacza to, że poziom spadł poniżej 90%, a potem sukcesywnie gasną gdy ubywa kolejne 10%. Prosto i czytelnie, do tego niezależnie od pogody i pory dnia, bo kontroler posiada czujnik oświetlenia dostosowując jasność diod do warunków.

 

 

 

Aplikacja eBike Flow

Od 2021 roku wszystkie układy wspomagania w swojej ofercie Bosch określa jako "inteligentne". Za tym hasłem kryje się możliwość połączenia ze smartfonem poprzez dedykowaną aplikację eBikeFlow, będącą integralnym elementem całego systemu i posiadającą szeroką gamę funkcji daleko wykraczających poza samo zarządzanie wspomaganiem. Nie będziemy w tym miejscu opisywać wszystkich funkcji aplikacji, bo zrobiliśmy to szczegółowo w tym artykule, a skupimy się tylko na samym korzystaniu z apki.

Oczywiście jest ona dostępna zarówno w wersji na Androida jak i iOS. Instalacja, założenie konta jak i pierwsze parowanie z rowerem jest bezproblemowe i odbywa się błyskawicznie (całość zajęła nam mniej niż pięć minut), zresztą na każdym z tych kroków jesteśmy informowani o szacowanym czasie jego trwania. Podczas testów nie mieliśmy też żadnych problemów ze stabilnością połączenia telefonu z rowerem.

Jako fani podziwiania przyrody i czerpania frajdy z jazdy raczej ograniczyliśmy się do minimum w korzystaniu z telefonu, podglądając (z racji braku komputerka) ile kilometrów możemy jeszcze przejechać na danym trybie do rozładowania baterii. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że dane o zasięgu aktualizują się na bieżąco uwzględniając to, jak przejechaliśmy ostatnie kilometry i pokrywały się z faktycznym dystansem, jaki pokonaliśmy.

eBikeFlow gromadzi również szereg danych w trakcie jazdy takich jak trasa przebytej wycieczki, dystans, prędkość etc. Zakres jest bardzo szeroki i śmiało możemy zrezygnować z montażu dodatkowego komputerka gps na kierownicy. Nawet jeśli dzień bez aktywności na Stravie jest dla nas dniem straconym - wszak aplikacje można ze sobą sparować i jazdy zapisane w eBike floow pojawią się w feedzie na Stravie

 

Zrobiliśmy też szybki test nawigacji - wgraliśmy trasę ułożoną na Stravie i musimy przyznać, że wskazówki nawigacji są jasne i czytelne.

Niezwykle przydatne są też funkcje eBikeAlarm oraz eBikeLock. Pierwsza z nich informuje nas o każdym ruchu naszego roweru, a sam rower wydaje również sygnał dźwiękowy mający odstraszyć potencjalnego złodzieja. Druga z kolei pozwala zdalnie zablokować silnik jeśli do takiej kradzieży już dojdzie. Na szczęście w naszym wypadku skończyło się na testach, niemniej bardzo dobrze, że producent pomyślał o takim sposobie zabezpieczenia roweru. 

Mimo dużej ilości funkcji aplikacja jest bardzo czytelna, a jej obsługa intuicyjna, ponadto mamy możliwość dostosowania ekranu głównego i wybrania tylko tych funkcji i danych, które są dla nas istotne.

 

 

Wrażenia z jazdy

Układ Boscha mieliśmy okazję dobrze poznać przy okazji testu najnowszego wspomaganego gravela w kolekcji niemieckiego Canyona - modelu Grizl:ON. Lekki, nastawiony na eksplorację i dobrą zabawę rower szutrowy idealnie wpisuje się w obszar zastosowania linii Performance SX, dzięki czemu mogliśmy w pełni wykorzystać jej potencjał.

Pierwsze, na co zwracamy uwagę już po kilku obrotach korby to dźwięk silnika, a w zasadzie bardziej na jego brak. Jednostka napędowa jest niezwykle cicha - delikatny szum niemalże zupełnie ginie w dźwiękach otoczenia. Słyszymy go dopiero na podjazdach pokonywanych z pełną mocą i jednocześnie niską prędkością, ale nawet wtedy zdecydowanie nie jest on uciążliwy. 

Drugim aspektem jest załączanie i odłączenie wspomagania. Niezależnie od trybu wsparcia na którym jedziemy, odbywa się ono niezwykle płynnie, bez żadnego wyczuwalnego szarpnięcia. Jednocześnie reakcja układu na naciśnięcie na pedały jest niemalże natychmiastowa. Z kolei gdy puszczamy korby nasz testowy Canyon zachowywał się jak rower "analogowy" dobrze utrzymując prędkość - to niewątpliwie zasługa zredukowanych oporów silnika oraz niskiej masy całego roweru.

 

 

 

 

Poszczególne poziomy wspomagania różnią się nie tylko maksymalną ilością watów i niutonometrów generowanych przez silnik, ale również charakterystyką działania wsparcia dostosowaną do przewidywanego zastosowania danego trybu. I tak w przypadku trybu ECO otrzymujemy łagodne, liniowe wsparcie do 60% mocy generowanej przez użytkownika. Praktycznie nie czujemy, że jedziemy rowerem elektrycznym. Ten poziom maksymalizuje zasięg (przy spokojnej jeździe w płaskim terenie powinniśmy pokonać co najmniej 70-80 kilometrów na jednym ładowaniu) i nadaje się na dłuższe, rekreacyjne wycieczki. Kolejny tryb Tour+ to nadal równomierna praca i stosunkowo spokojna reakcja na poczynania jeźdźca oraz delikatne, oszczędzające energię wsparcie na płaskim, które znacznie się zwiększa gdy zaczynamy mocniej pedałować pod górę. Tour+ znajdzie zastosowanie na dłuższych trasach w zróżnicowanym terenie pozwalając na płynne (szybsze) pokonanie trudniejszych odcinków. Najmocniejszy tryb Turbo wykorzystuje pełny potencjał jednostki napędowej umożlwiając dynamiczną i agresywną jazdę. Na papierze mogłoby się wydawać, że 55Nm i moc maksymalna na poziomie 600W to niewiele, zwłaszcza jeśli zestawimy je z najmocniejszymi jednostkami na rynku oferującymi pod 100Nm maksymalnego momentu obrotowego, ale trzeba pamiętać, że Performance Line SX jest przeznaczony do lekkich e-bike'ów, ważących zwykle poniżej 20 kilogramów (przykładowo Grizl:ON w najlżejszej konfiguracji waży minimalnie ponad 15kg) i dzięki temu te "skromne" wartości są więcej niż wystarczające. Testowym gravelem podjeżdżaliśmy znacznie szybciej niż nawet najlżejszym rowerem "analogowym" oraz byliśmy "spokojnie" w stanie podjechać ścianki, których pokonanie zwykłym rowerem albo wymagało maksymalnego zagięcia albo okazywało się niemożliwe. Jednak dodatkowe 600W przy tylko 4 kilogramach dodatkowej masy robi olbrzymią różnicę. 

W tym miejscu należy jeszcze zaznaczyć, że wykrzesanie pełnego potencjału z silnika wymaga odpowiedniej jazdy. Tak jak w przypadku pełnowymiarowych, mocnych jednostek, jak choćby silnik z rodziny Performance CX, wysoki moment obrotowy dostępny jest już przy bardzo niskiej kadencji i wystarczy leniwie kręcić żeby silnik wciągał rower do góry, tak w przypadku SX wymaga on wysokiej kadencji do generowania dużej mocy. Od razu nasuwa się porównanie z dużym dieslem (CX) i silnikiem benzynowym (SX). Niemniej jest to spójne z dedykowanym zastosowaniem, wszak linia Performance SX jest przeznaczona do sportowych rowerów, a na rowerach klasycznych jadąc dynamicznie raczej też kręcimy dosyć szybko.

 

 

 

 

Celowo na koniec zostawiliśmy tryb Sprint, bo naszym zdaniem to on jest najmocniejszą stroną układu niemieckiego producenta. Opracowany specjalnie do lekkich eGraveli i rowerów eUrban charakteryzuje się bardzo wysokim poziomem korelacji otrzymywanego wsparcia do energii i dynamiki z jaką pedałujemy. W uproszczeniu im mocniej i szybciej pedałujemy tym mocniej "ciągnie" silnik. W rezultacie otrzymujemy bardzo naturalne odczucia z jazdy. Trochę tak, jakbyśmy jechali rowerem "analogowym", tylko w cudowny sposób diametralnie wzrosła nasza forma. Niezwykle fajne uczucie, bo nadal czujemy że jedziemy na rowerze, a nie na motocyklu z pedałami.

Warto podkreślić, że każdy z trybów możemy dostosować do naszych potrzeb, zmieniając w aplikacji takie parametry jak maksymalny moment obrotowy czy szybkość reakcji. Chwilę się pobawiliśmy, jednak ostatecznie zachowaliśmy ustawienia fabryczne, bo są naszym zdaniem optymalne.

Na koniec aspekt, którego nie można pominąć testując elektryka, a mianowicie zasięg. Oczywiście olbrzymie znaczenie ma teren po którym się poruszamy oraz dynamika jazdy. Jeżdżąc w trybie Sprint lub Turbo po naszej ukochanej "górce" pod domem gdzie cały czas jest ściana w górę lub ściana w dół baterii wystarczy na około 1,5-2h jazdy (jakieś 20-30km), natomiast można przyjąć, że powinniśmy być w stanie przejechać 35-60km. Zawsze można zamontować dodatkową baterię zwiększającą baterię o ponad 60%. Warto zaznaczyć, że zasięg pokazywany przez aplikację pokrywał się z rzeczywistością, co niezwykle istotne przy planowaniu wycieczek - w końcu nikt nie chce zostać w połowie trasy bez prądu.

 

 

 

 

Podsumowanie

Układ wspomagania Performance Line SX cechuje się wysoką jakością wykonania, kompaktowymi rozmiarami oraz, co najważniejsze, niezwykle wysoką kulturą pracy zapewniającą bardzo naturalne odczucia z jazdy. To niewątpliwie jeden z najlepszych systemów, na jakich mieliśmy okazję jeździć, znakomicie nadający się do prężnie rozwijającej się grupy lekkich rowerów elektrycznych. Nas ewolucja elektryków w tą stronę bardzo cieszy, bo tego typu rowery łączą zwinność i lekkość prowadzenia rowerów "konwencjonalnych" z frajdą, jaką potrafi dać dodatkowe wspomaganie. Decydując się na rower wyposażony w układ wspomagania Boscha na pewno się nie zawiedziemy.

 

Producent: Bosch e-bike Systems